WŁĄCZ: SDM - Czarny blues o czwartej
Słoneczna Florencja, perła Toskanii. Spełnienie twoich marzeń i szansa. Tak przynajmniej miało być. Minęło już kilka tygodni od Twojego przylotu tutaj i jest dokładnie tak, jak mówiła Judyta. Nie ma chwili by w Twoich myślach nie siedział Zbyszek. W każdej sekundzie krząta się po różnych zakamarkach twojej głowy. Nawet natłok zajęć jakie dostajesz w szpitalu Ci w tym nie przeszkadzają. Zaczynasz zastanawiać się czy ta decyzja była słuszna ale często w życiu podejmujemy złe decyzje. Później bardzo często ich żałujemy. Jednak, kiedy jesteśmy na skraju wyczerpania, wszystkie nasze myśli krążą wokół błędnych rozwiązań. Rosnące pragnienie ulgi popycha nas do robienia głupich rzeczy. Myślimy, że to nam pomoże ale zazwyczaj to kończy się źle. Trudno się dziwić, bo od kiedy zadawanie sobie bólu można zaliczyć do dobrych rzeczy? Od kiedy to niszczenie sobie życia jest dla nas czymś dobrym? Sama nie znałaś odpowiedzi na te pytania. Gorsze jednak były inne pytanie, które nurtowało Cię każdego dnia. Dlaczego tak łatwo odpuściłaś? Dlaczego nie trafiały do Ciebie słowa Judyty. Dlaczego chciałaś oszukać samą siebie? Byłaś a raczej jesteś głupia, ale nie chcesz się do tego przyznać. Zawsze najgorzej jest się przyznać do błędu.
Skrzywdzony facet nie potrafi przyznać się do tego że cierpi. Ból jaki mu towarzyszy zagłusza wieloma, często jeszcze bardziej krzywdzącymi go rzeczami. Tak było i w Twoim przypadku. Cierpiałeś widząc jak odchodzi, cierpiałeś każdego dnia, ale nie chciałeś żeby ktokolwiek to wiedział. Wrócił stary scenariusz. Znów po treningu kończyłeś w knajpie z której wyprowadzała Cię pierwsza lepsza napalona dziunia, która zostawała na noc. Każdą noc w Twoim łóżku spędzała inna kobieta. Wszystko było jak przed waszym romansem. Nie sypiałeś z nimi dlatego, że pociągała Cie ich fizyczność ich zgrabne ciała, a dlatego by zagłuszyć serce wołające do Leny. Do kobiety którą pokochałeś. Do takiej, która stała się dla niczym narkotyk.Tak cholernie żałowałeś, że nie próbowałeś jej zatrzymać, a teraz? Teraz powinieneś je poszukać zawalczyć, ale wolisz się staczać. Bo myślałeś, że ona teraz jest szczęśliwa.
Stażyści, zawsze mają najgorzej, doświadczony personel pomiata nimi na prawo i lewo. Nie było dla Ciebie poszanowania w tym miejscu ale mimo to lubiłaś tą pracę. Szczęścia dawał Ci fakt, że możesz pomagać ludziom, nawet zwykłą rozmową czy wysłuchaniem tego co leży im na sercu. Jednak to fakt, że pacjenci Cię lubią nie dawał podstaw do takiej samej sympatii wśród innych pracowników. Mimo, że byłaś ambitna, posiadałaś sporą wiedzę to nikt Cie nie słuchał. Na szczęście nie byłaś jedyna. Trzy inne stażystki podzielały Twój los. Jak na złość dyżur w święta Bożego Narodzenia przypadły Tobie i Lucy. Z jednej strony byłaś zła, ale może los nie chciał byście się już spotkali. Te miesiące we Włoszech sprawiły, że cholernie tęskniłaś za bratem, Judytą, Antosiem i cieszyłaś się na spotkanie w święta. Niestety praca pokrzyżowała Twoje plany. Wylatywać miałaś nazajutrz. Spakowana walizka stała w przedpokoju. Czas ją rozpakować. Jednak najpierw postanowiłaś zadzwonić do Michała i powiedzieć mu że jednak nie przylecisz.
- No nareszcie się odzywasz kochana - zamiast brata w słuchawce słyszysz rozentuzjazmowany głos przyjaciółki - Co u Ciebie słychać? Walizka spakowana? Gotowa na nasze mrozy? Cieszymy się że nareszcie przylatujesz. O której Michał ma być na lotnisku? - zasypuje Cię masą pytań, a ty milczysz.
- Ja też za wami tęsknię, ale na święta się nie zobaczymy - mówisz i milkniesz.
- Dlaczego się nie zobaczymy?
- Muszę zostać na dyżur w szpitalu, przepraszam, że zawiodłam, ale to nie ode mnie zależało.
- Nie da się nic z tym zrobić?
- Niestety.
- Cóż przykro mi, ale tak musi być - mówi zasmucona, a w tle słyszysz płacz małego - muszę kończyć, bo Michał poszedł do Zbyszka, a mały się przebudził. Odezwę się wieczorem. Trzymaj się kochana.
- Ucałuj małego ode mnie - rozłączyła się.
Nie miałaś ochoty na nic. Nawet nie rozpakowałaś walizki tylko wzięłaś prysznic i położyłaś się do łóżka. Zapowiadają się wesołe święta Leno.
***
Zjebałam końcówkę. Zjebałam po całości. Nie tak miało być. Znaczy miało i nie miało.
Do następnego. Do Epilogu. Widzimy się tutaj jeszcze jeden raz. Prawdopodobnie za tydzień.
Wcale nie zjebałaś. Mi osobiście bardzo się podoba ;) Szkoda tylko że taki krótki... Czekam na next!
OdpowiedzUsuńJa nie chce końca :c ale jak już ma byc to najlepiej żeby się wszystko dobrze skończyło Rozdział super czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńBuziaki Yśka :**
Marzę sobie po cichu, że Lena jednak przyleci do Polski, albo coś się stanie, i jakoś to będzie.
OdpowiedzUsuńPo cichu marzę że jednak będą ze sobą, chociaż nie mam pojęcia jak by to miało się wydarzyć.
Po cichu, w sumie liczę na zakończenie szczęśliwe no.
Sciskam :*
[pomimo--wszystko.blogspot.com]
Rozdział świetny :* nominowałam cię u mnie na blogu:
OdpowiedzUsuńhttp://szalonezyciezsiatkarzami.blogspot.com/2013/12/liebster-blog-award.html
Z każdym rozdziałem przekonuję się o tym jak oni oboje są durni, że ani jedno, ani drugie nie potrafiło powalczyć o swoje szczęście. Mam szczerą nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone i jeszcze i ich w jakiś sposób połączysz!
OdpowiedzUsuńU siebie staram się w jednym z opowiadań przedstawić walkę za wszelką cenę o naruszoną i zbitą z poprawnej drogi miłość, a tu przekonuję się, jak łatwo można przestać i odpuścić... Oni oboje odpuścili, oboje zdecydowali żyć osobno, nie walczyć o szczęście. Oboje jak na razie przegrali tą bitwę, ale wojna jeszcze się nie skończyła i szczerze liczę na to, że może Zbyszek pofatyguje się do Florencji i zawalczy o zwycięstwo. Ktoś bliski mi powiedział, że lepiej jest się nie angażować kochać mniej, bo się nie cierpi, ale nie ma się wtedy siły by zawalczyć, a ja tego właśnie im obojgu życzę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Jedno jak i drugie za sobą tęskni, ale nie wsiądą do samolotu czy nie szukają ze sobą w inny sposób kontaktu, a w dzisiejszych czasach to jest naprawdę łatwe. Wigilia to czas zjednywania się więc do dzieła!
OdpowiedzUsuńLena popadła w szarą rutynę. Z resztą podobnie jak Zbyszek. Tak więc ludzie, do dzieła! Nie zniszczcie tego uczucia!
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego bluesa. Wracają wspomnienia harcerskich ognisk i śpiewanie o czwartej nad ranem z delikatnym brzmieniem gitary i harmonijką w tle <3
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału- zupełnie jak Żuraw i Czapla, dwójka dzieci bawiących się w kotka i myszkę ze swoimi uczuciami. Przecież się kochają. Przecież powinni być razem. To o co chodzi? A tak, o cholerną dumę.