WŁĄCZ: Ira - Za siebie
Życie? Czym jest to życie? Życie to gra. Gra, która ty kierujesz. Gra w której wydeptujesz swoje ścieżki. Gra w której stajesz się kim chcesz. Gra w której ktoś steruje przeszkodami na Twojej drodze, a Ty musisz wybrać taktykę. Gra, która kiedyś się skończy.
Życie? Czym jest to życie? Życie to gra. Gra, która ty kierujesz. Gra w której wydeptujesz swoje ścieżki. Gra w której stajesz się kim chcesz. Gra w której ktoś steruje przeszkodami na Twojej drodze, a Ty musisz wybrać taktykę. Gra, która kiedyś się skończy.
Samolot
wylądował na Warszawskim Okęciu , a was czekało zetknięcie z chmarą
fotoreporterów i fanów którzy przyszli pocieszać po porażce. Błyski fleszy i
przekrzykujący się nastolatki to zdecydowanie nie Twoja bajka, chciałeś jak
najszybciej stamtąd zniknąć. Z uprzejmości musiałeś podpisać kilka świstków
papieru czy wymusić uśmiech do zdjęcia. Lubisz to ale teraz najzwyczajniej nie
miałeś na to ochot. Wszyscy pobieżnie udzielali wywiadów rozmawiali bo marzyli
tylko o zobaczeniu swoich rodzin. To Cię bolało. Ten moment kiedy oni witają
się z żonami, dziećmi, dziewczynami, a Ty jak piąte koło u wozu idziesz za
Miśkiem obściskującym ciężarną Judytę. Fakt kobiet wokół Ciebie było mnóstwo
ale każda z nich postrzegała Cię przez pryzmat kariery i ilości zer na koncie,
a tego nienawidziłeś. Nienawidziłeś materialistek. W aucie wyobrażałeś sobie
jak to będzie kiedy za Tobą na lotnisku będzie czekać ta jedyna z pociechą na
rękach, która z daleka szukać będzie Twojej sylwetki. Rozmarzyłeś się. Nie
słuchałeś ćwierkania Kubiaków, ani nie zważałeś na złowrogie spojrzenia Leny.
Ta dziewczyna działa Ci na nerwy. Była cholernie bezczelna i upierdliwa.
Potrafiła Ci dogryźć na każdym kroku wyzywając od zadufanych bufonów. To chyba
ona przejęła wszelkie złe cechy których brakowało Kubiemu. Oczywiście oprócz
nadmiernej opiekuńczości i porywczości.
- Młoda możesz zamknąć ten swój koślawy pysk – wycedziłeś
niewiadomo dlaczego. Może dlatego, że obwiniałeś się o przegrane mecze? O słabą
formę w tym sezonie. Chyba. Ale wszystkie emocje kłębiłeś w sobie.
Tylko, że na dłuższą metę to nie zdrowe i w każdym momencie mogłeś wybuchnąć i
to Kubiakównie się oberwało – Nikt Cię cholera jasna nie słucha a ty kłapiesz o
tym przeklętym ślubie jak nakręcona. Nikogo nie obchodzą Twoje rozterki czy
wybrać seledynowe czy morskie serwetki – może byłeś zazdrosny? O to, że nawet
ona kogoś ma i za chwile stanie na ślubnym kobiercu? A może o coś innego? Od
razu odgoniłeś od siebie tę myśl.
- Ciebie, Bartman nikt nie pyta o zdanie. Jak chcesz możesz
wracać piechotą – warknęła na Ciebie pozdrawiając środkowym palcem – Twoje
wewnętrzne żale i pretensje do samego siebie wyładowuj na którejś z Twoich
panienek do pukania a nie mnie – uraziła Twoje męskie ego. Tego było za wiele –
Prawda w oczy kole, czyż nie?
- Zatrzymaj samochód – wybuchłeś – Zatrzymaj to pieprzone
auto – stanęła na poboczu i z triumfalnym uśmieszkiem pozwoliła Ci opuścić
pojazd. Trzasnąłeś drzwiami potocznie mówiąc jak drzwiami od stodoły, że szyby
zadrżały i z torbą na ramieniu ruszyłeś przed siebie kopiąc co po chwila
przypadkowy kamień.
W ciszy znów włączyłaś się do ruchu, a chwilę później całą
trójką wysiadaliście z samochodu pod blokiem. Wziąwszy zakupy i bagaże brata
weszliście na górę.
- Mogłabyś być czasem trochę milsza? – zapytał Michał.
- Dla niego? – prychnęłaś.
- Wiem, że go nie lubisz - Judyta wiedziała jaki jest jej braciszek i nie dziwiły jej, Jego humorki, a już na pewno nie chciała się wtrącać w Twoje relacje z Michałem.
- I vice versa – przerwałaś mu.
- ale trochę uprzejmości nie zaszkodzi, prawda? –
kontynuował puszczając Twoje słowa mimo uszu – szczególnie teraz. Przejebaliśmy
i to bardzo przejebaliśmy więc każdy jest podenerwowany.
- Ale Bartman ma gorsze humorki niż kobieta w ciąży. Bez
urazy Judka – machnęła ręką w geście zrozumienia.
- Lena nie przesadzaj wiesz jak on zawsze przeżywa porażki.
- Może czas dorosnąć?
- Lena! - krzyknął na
Ciebie. Rozumiałaś, że bronił przyjaciela ale wiedziałaś że bartmanowe widzi-misie jemu też działają na nerwy, a do waszych sprzeczek powinien przywyknąć. Tylko,
że to Tobie Misiek zawsze suszył głowę. Judyta nigdy nie robiła Zbyszkowi z
tego powodu problemów.
- Cholera jasna daj mi już spokój – wyszłaś z mieszkania
chwytając torbę i kurtkę. Na twoje. Wasze nieszczęście wychodząc z mieszkania
przy sąsiednich drzwiach natknęłaś się na tego, przez którego byłaś zmuszona opuścić
swoje lokum. Szukał w torbie kluczy od mieszkanie. A żeby je zgubił. Przeszło Ci przez myśl ale wolałaś by jednak je
znalazł. Przynajmniej siedział by w swoich czterech ścianach, a nie zamęczał
was.
- Bufon.
- Zołza – wymieniliście między sobą kiedy przemknęłaś obok. Będąc
na parterze usłyszałaś z góry przekręcanie klucza w drzwiach i
charakterystyczne dla niego trzaśnięcie co oznaczało że dostał się do
mieszkanie i nie zawita dziś pod trzynastką. Odetchnęłaś z ulgą ale ani śniło
Ci się wracać tam teraz. Na zewnątrz było zimno i pochmurno. Zanosiło się na
deszcz a nawet coś gorszego. Nogi zaprowadziły Cię do ulubionej kawiarni gdzie
zamówiłaś gorącą czekoladę i kawałek krówki.
Zamyśliłaś
się i nie zauważyłaś kiedy zrobiła się ta godzina. Zapłaciłaś i zapinając
jeszcze portfel udałaś się do wyjścia co niestety skończyło się zderzeniem z
kimś i upadkiem na tylnią część ciała.
- Uważaj jak chodzisz – sprawca wypadku szubko pomógł Ci
zbierać zawartość portfela. Chciałaś zobaczyć kim jest, ale przeszkadzał Ci
naciągnięty na głowę kaptur.
- Przepraszam, nie zauważyłem Cię – głos miał trochę
zachrypnięty ale wydawało Ci się, że coś podobnego już słyszałaś. Sięgając po
ostatnią leżącą na ziemi wizytówkę wasze dłonie zetknęły się a Twoje ciało
przeszedł przyjemny dreszcz. Nieznajomy i Ty spojrzeliście sobie w oczy i te
które właśnie ujrzałaś doprowadziły Cię do wściekłości ale i ulgi – Lena – aż
podskoczyłaś.
- Bartman – uderzyłaś się z otwartej dłoni w czoło – no tak
kto może być tak nie uważny jak nie Ty – burknęłaś wstając. Nie sięgałaś po
jego wyciągniętą dłoń.
- To ty chodzisz i nie patrzysz przed siebie – odpowiedział
wymijając Cię.
- Pieprzony idiota – zaklęłaś pod nosem i opuściłaś lokal.
Na
zewnątrz lało. Nakryłaś głowę kapturem i udałaś się do mieszkania. Nie
spieszyłaś się bo oczywistym było, że czekają Cie wyrzuty ze strony brata o
zniknięcie. Liczyłaś, że Judyta go trochę okiełzna i pohamuje ale Kubiak był
jaki był. Cała przemoczona stałaś pod drzwiami
waszego mieszkania. Nacisnęłaś klamkę i weszłaś do środka. Słysząc to w
korytarzu zjawił się Misiek.
- Gdzie się szlajałaś? – zapytał z miną złego taty.
- Byłam – zatrzymałaś się na chwilę – hmmm. Odpocząć od
twoich wyrzutów.
- To żadne wyrzuty tylko prawda. Powinnaś panować czasem nad
swoim zachowaniem.
- Dobra daruj sobie to sprowadzanie mnie na tę dobrą stronę,
bo jakbyś nie wiedział moje zachowanie jest adekwatne do postępowania wobec
mnie – minęłaś go – a teraz daj mi się wykąpać.
Gorący
prysznic zdziałał swoje. Byłaś rozluźniona, spokojna, zrelaksowana a przede
wszystkim ogrzana, bo przez ten deszcz dygotałaś z zimna. Odziałaś się koszulką
treningową brata i wskoczyłaś do swojego łóżka. Miałaś ochotę tylko na sen ale
gdybyś wiedziała kto nawiedzi Cię w snach wolałabyś nie zasypiać. Albo i nie.
Słońce, kwiaty i to uczucie, że jesteś w
odpowiednim miejscu. Właśnie tak powinnaś spędzać czas. Czujesz się bezpiecznie.
Jego ramiona były ukojeniem, miejscem rozluźnienia. Szczęście jakie
towarzyszyło Ci w tych chwilach było nie do opisania. Bawił się Twoimi włosami.
Jego delikatne palce muskają Twój obojczyk. Czujesz się spełniona. Odwracasz
się by musnąć jego usta i widzisz te zielone oczy które ilustrują każdy cal
Twojej twarzy. Powoli zbliżacie się do siebie i wpijacie w swoje usta.
Pocałunek początkowo delikatny przeradza się w coś zachłannego i nieopisanego.
Bartmanowych ust chciałabyś smakować w nieskończoność.
Ze
szklanką w dłoniach stoisz oparta o barierkę balkonu i przyglądasz się
księżycowi który jest w pełni. Analizujesz to co Ci się śniło. Zastanawiasz się
dlaczego od kilku nocy dręczy Cię ten sen. Jakże piękny ale i męczący. Podobno sny
są naszymi nieświadomymi pragnieniami ale to nim nie było. Nie wiedziałaś, że
na sąsiednim balkonie ON przeżywał to samo. Jego dręczył ten sam sen. W Jego
głowie rodziły się takie same przemyślenia. Takie same rozterki dotyczące
wyimaginowanych wydarzeń.
**
Lubię ich, cholernie ich lubię. Wy też ich polubicie. Z każdym rozdziałem coraz bardziej.
Takie stare a dobre są dla mnie inspiracją, podsyłajcie.
Takie stare a dobre są dla mnie inspiracją, podsyłajcie.
Ojejjciu.. Ale teraz pojechałaś.. Ta cała nutka nienawiści do osoby Zbyszka ..świetnie się zaczyna. Nie mg doczekać się już kolejnej części, byle do soboty! :p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ja już ich lubię, choć są okropnie denerwujący i nieprzewidywalni! Wydaje mi się, że sami sobie stworzyli mur tymi złośliwościami i sami nie wiedzą jak z tego wybrnąć niestety:(
OdpowiedzUsuńrobi się co raz ciekawiej! już lubię go bardziej, i czekam na nowy!
OdpowiedzUsuńściskam:*
siatkarskielovestory.blogspot.com
uciekajacodprzeszlosci.blogspot.com
Rozdział genialny ;) Jak dla mnie mógłby być sto razy dłuższy... Czekam na next!
OdpowiedzUsuńPS: W tym opowiadaniu powiedzonko "Kto się czubi ten się lubi" jest chyba BARDZO trafne
PS2: Lubi w tym drugim znaczeniu ;D
Ira *.*
OdpowiedzUsuńLena i Zbysiu drą koty widać od zawsze, ale to jest takie urocze! Judyta i Misiek tacy poważni, przyszli rodzice ale mimo wszystko na swój sposób ciekawi i zwariowani. Na razie nie ma jeszcze narzeczonego Lenki, bardzo jestem ciekawa jego charakterystyki.
Pozdrawiam, S. :*
Ja ich kupiłam już w prologu, także teraz to już ich uwielbiam! Jak mówi przysłowie, ten się czubi co się lubi i widać sprawdza się ono w tym przypadku. Jestem ciekawa kim jest ten tajemniczny narzeczony Leny, choć mam przeczucie ,ze ślubu może nie być :P
OdpowiedzUsuńŚciskam ♥
Stwierdzam, że Lena to strasznie wybuchowa dziewczyna, która za nic w świecie nie da sobie ani podskoczyć, ani w kasze dmuchać. Bartman to dla niej zło wcielone, które pewnie najchętniej tępiłaby jak mrówki. Dobrze, że w tym wszystkim Michał chce ją trochę utemperować i zwraca uwagę na jej naganne zachowanie. Tylko czy to jest skuteczne?
OdpowiedzUsuńJak się okazuje, Zbyszek nie jest jej tak do końca obojętny, bo uważam, że te sny i spotkania na mieście wcale nie są przypadkowe. :)
Pozdrawiam, Patex:*
Wpadłam przypadkowo, a może i nie ? Podesłałaś link i 'opieprzyłam' Cię łagodnie za to. Dziś dostałam kolejną wiadomość na gg, iż jest pierwszy rozdział no i nie żałuje, że zajrzałam ! Jak ja lubię takiego grymaśnego Bartmana. Takie docinki i przepychanki. Chcę więcej i z pewnością już mnie przekupiłaś prologiem. Wpadam częściej i koniec kropka (:
OdpowiedzUsuńBuziaki, bezduszna ;*
Boże, jakie ciekawe. Ten sen... Niby nienawiść, a ja już na kilometr wyczuwam pożądaniem.
OdpowiedzUsuńBartmana to mi żal. Nie ma ukochanej, dzidziusia, a jak on tego pragnie. Lena mnie irytuje, bo troszeczkę gwiazdorzy.
Kubiak ma najlepiej, kochająca żonka, dziecko w drodze.
Czekam na następny, bo jestem zaciekawiona tym snem :)
Już lubię pannę Kubiak, bo sobie jeździ po Bartmanie jak chce, ale za niedługo się to zmieni ;) Sny mają to do siebie, że często są odbiciem rzeczywistości. Nie raz sny spełniają się na opak, a nie raz tak jak nam się śniły chociaż ja nie przywiązuje do nich dużej uwagi, bo inaczej już bym popadła w samouwielbienie albo depresje, a podobno ze mną całkiem dobrze ;)
OdpowiedzUsuńZbyszek zazdrości innym, a sam by się wziął za szykanie tej jedynej, bo na jest bliżej niż myśli. W końcu kto się czubi ten się lubi ;)
pozdrawiam ;)
czekam na kolejny rozdział:)
OdpowiedzUsuńBoże!! To jest świetne ;)
OdpowiedzUsuńChce więcej i więcej. ;*
Świetny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńdomagałam się go i jest <3
chcę więcej !