WŁĄCZ: Maskarada - Kasia Kowalska
Czerwone wino.
Idealne na samotny, urodzinowy wieczór. Do połowy pusta butelka prosiła by
opróżnić ją do końca. Zawsze miałaś słabą głowę więc może po tej połowie już
starczy? Nie, nie dziś. Nie miałaś Mateuszowi za złe, że go dziś nie było, bo
wiedziałaś, że musiał teraz z wszystkim się wyrobić byście po ślubie mieli
kilka dni dla siebie. Kubiakowie spędzali noc w szpitalu. Cieszyłaś się ich szczęściem i nie gniewałaś, że Michał został przy żonie i synku. Może taki samotny
wieczór wyjdzie Ci na dobre? Oby. Za oknem szalała jedna z tych burz, których
nienawidziłaś, a wręcz bałaś się. Jednak dawka wypitego wina sprawiała, że nie
zwracałaś na nią uwagi. W pomieszczeniu paliło się kilka cynamonowych świeczek.
Wpatrywałaś się w małe ogniki, ale Twój stoicki spokój zakłócił dzwonek do
drzwi. Miałaś nadzieję, że to tylko komuś z sąsiedztwa zabrakło cukru czy mąki.
Chwiejnym ale pewnym krokiem udałaś się ku drzwiom. Jednak pod mianem „ktoś z
sąsiedztwa” nie miałaś na myśli Zbyszka.
- Lena? Ty ledwo stoisz na nogach
- zaśmiał się widząc w jakim jesteś stanie.
- Zbyszek, Zbyszek – krzyczałaś
jednocześnie śmiejąc się – Co cię do mnie sprowadza – Twój humor i zachowanie względem niego były zupełnie
inne niż zazwyczaj.
- Miałam nadzieję, że opiję z
Miśkiem narodziny Jego syna – powiedział i wyminął Cię w drzwiach nim zdążyłaś
zaprotestować, czy powiedzieć, że nie ma go w domu. Dziwne ale nie chciałaś
protestować. To pewnie za sprawą szumiących w głowie procentów – gdzie Kubiak?
– zapytał rozglądając się po salonie, który oświetlały jedynie świeczki.
- Tu jestem – zaśmiałaś się
opierając o futrynę.
- A ten rozsądniejszy Kubiak? –
szelmowski uśmiech doprowadzał Cię do szału. Szału w pozytywnym tego słowa
znaczeniu.
- W szpitalu z Judytą. Zbajerował
pielęgniarki i pozwoliły mu zostać na noc – chichotałaś bawiąc się kosmykiem
swoich włosów – napijesz się ze mną? Opijemy Antosia i moje starzenie się –
wskazałaś na prawie pustą butelkę wina. Złapał ją w ręce i spojrzał na Ciebie
sceptycznie – Kubiacy mają bardzo dobrzeeee zaopatrzony barek – uśmiechałaś się
figlarnie – Nie daj mi siedzieć samej w urodziny – momentami sama nie
rozumiałaś swojego zachowania. Chciałaś być sama ale jak pojawił się Bartman
chciałaś jego towarzystwa. Zdecydowanie alkohol nie jest twoim sprzymierzeńcem.
W pewnym momencie na zewnątrz rozległ się taki grzmot, że wskoczyłaś prosto w
jego ramiona – widzisz, boję się burzy. Musisz zostać – dźgnęłaś go w klatkę
piersiową. wyswobodziłaś się z uścisku i sięgałaś drugą butelkę – Zobacz co mam
– pomachałaś mu przed nosem. Zbyszek był widocznie rozbawiony Twoim
zachowaniem, ale podobało mu się.
- Przekonałaś mnie. Zostaję, ale
daj mi to – zabrał od Ciebie butelkę widząc jak nie dajesz sobie rady z korkociągiem
– Bezpieczniej będzie jeśli ja to otworze – wyjęłaś jeszcze jeden kieliszek i
postawiłaś na stole czekając na kompana z winem. Zbyszek też do trzeźwych nie
należał, ale trzymał się o wiele lepiej o Ciebie. No tak jak to mawiał Twój
braciszek „lata praktyki”. Kilka chwil później polewał czerwonego napoju do obu
kieliszków. Ułożyłaś swoją głowę na jego udach i bawiłaś się guzikami od
koszuli.
- Co się stało, że spędzasz swoje
święto w samotności? – wypalił ni z tego ni z owego.
- Przecież sam ZB9 uraczył mnie
swą obecnością. Setki hotek dałoby się pokroić za takie coś – chichot
towarzyszył każdemu z Twoich zdań.
- Lubię Cię taką – pstryknął Ci w
nos.
- Jaką?
- Pijaną.
- Pijana jestem łatwiejsza –
odpięłaś górny guzik jego koszuli – Jeden guziczek wolny – przejechałaś palcem
po odkrytym kawałku ciała – a tak naprawdę to Judka urodziła i lepiej będzie
jeśli Miśkowi przy niej zostanie,
Mateusz jest w Londynie i tak zostałeś mi Ty.
- Twój wróg publiczny numer jeden
– dopowiedział bawiąc się kosmykiem Twoich włosów.
- Oj bez przesady – westchnęłaś –
drugi guzik wolny - Opróżnialiście już trzeci kieliszek. Ty opróżniałaś trzeci,
bo Twój kompan pił szybciej. Obojgu coraz bardziej szumiało w głowach, ale
tylko Ty ledwo już kontaktowałaś ze światem.
- Zbigniewie, Zbigniewie
wszystkie guziczki Twojej koszuli zostały uwolnione. Pochwal się umięśnionym
brzuchem – westchnęłaś choć miałaś okazje oglądać jego klatkę niezliczoną ilość
razy. Zataczałaś na nagim torsie bruneta różne kształty chichocząc przy tym jak
małe dziecko – Wiesz co?
- No dawaj – zaśmiał się.
- Jesteś spoko facet – wbiłaś
palec w jego żebro.
- Wypiłaś już za dużo – odgarnął
z Twojego czoła kosmyk włosów.
- A propos picia, butelka jest
pusta – zauważyłaś i próbowałaś wstać, ale nogi odmówiły Ci posłuszeństwa.
- Ej, ej mała Ty już masz dość –
podtrzymał Cię kiedy zachwiałaś się.
- Ty też. Jakie ty masz cudne
oczęta – zachichotałaś kiedy trzymał Cię w swoich ramionach i hipnotyzował tymi
zielonymi tęczówkami. Palcem wskazującym delikatnie wyznaczałaś drogę od kącika
oka do ust. Przejechałaś po dolnej wardze która była sucha. Drgnęła. Przygryzłaś swoją. Miałaś na nią cholerną
ochotę. Chciałaś posmakować tych zaróżowiałych ust, a alkohol wszystko
potęgował. Potęgował Twoje pożądanie Jego. To jak wyobrażałaś sobie jak te
wargi napierają Twoje. Wyobrażałaś sobie jak zatapiacie się w pocałunku który
staje się coraz śmielszy. Jak Twoje ręce błądzą po jego ciele. Lena obudź się. Próbowałaś włączyć swój
zdrowy rozsądek ale wtedy on zbliżył się do Ciebie niebezpiecznie blisko.
Dzieliły was milimetry. Czujesz jego ciepłu oddech. Stało się to co sobie
wyobrażałaś. Co chciałaś. I nie chciałaś. Przywarł do Ciebie. Jego usta
smakowały jeszcze winem. Nie broniłaś się, a żądałaś więcej. Kiedy zabrakło wam
tchu niechętnie rozłączyliście wasze usta by po chwile znów w nich zatonąć.
Odważniej. Wasze języki wdały się w tą grę po raz kolejny. Jego jedna ręka
błądziła pod Twoją bluzką, a druga zatapiała się we włosach. Nie wiedziałaś co
w Ciebie wstąpiło. Nigdy tak nie postępowałaś. Nigdy nie traciłaś kontroli do
tego stopnia. Nigdy tak bardzo nie pragnęłaś więcej. Nie wiele myśląc oplotłaś
jego biodra nogami, a ręce zarzuciłaś na szyję. Czekałaś na Jego ruch, a on doskonale
wiedział co powinien robić dalej. Po omacku wędrował do Twojej sypialni. Po drodze pozbyłaś się Jego koszuli.
Delikatnie położył Cię na łóżku nie przerywając pocałunku. Dłonie atakującego nie mogły znaleźć stałego
miejsca na Twoim ciele, błądziły po całym badając jego delikatność i miękkość. Ogarnęło was dzikie pożądanie ale się nie
śpieszyliście. Powoli każde z was pozbywało się kolejnych części garderoby aż
zostajecie zupełnie nadzy. Pod opuszkami palców czujesz fakturę jego
umięśnionego ciała. Czułaś jego ciepłe, miękkie usta wszędzie. Ścieżki jakie
sobie wyznaczał sprawiały Ci przyjemność. Nie zważając na konsekwencje
dążyliście do chwilowego uniesienia. Wasze ciała zostają złączone w jedno.
Delektujesz się tym cicho pojękując do jego ucha. Wbijasz paznokcie w jego
umięśnione plecy zostawiając na nich kilka kresek. Nie jest brutalny,
agresywny, nie narzuca swojego tempa, nie zmusza Cię do czegoś czego nie chcesz.
Chcesz wszystkiego co może Ci teraz dać.
Poruszaliście się powolnie wprawiając łóżko w ledwie słyszalne skrzypienie.
Kilka chwil przepełnionych rozkoszą niemal równocześnie doprowadziło was do
spełnienia. Wyparował z Ciebie przyjęty alkohol ale nadal nie myślałaś
racjonalnie widząc nad sobą tą umięśnioną sylwetkę a przed wszystkim jego
zielone spojrzenie które czytało z Twych czekoladowych tęczówek jak z otwartej
księgi. Otulona Jego ciepłymi, ciężkimi
ramionami odpłynęłaś w objęcie Morfeusza nie myśląc o rannym moralniaku.
***
ASK
ASK
Nie wiem co tu wyszło ale chyba nie tak jak to sobie
wyobrażałam.
Nie umiem pisać takich scen jak na końcu ale napisałam i tyle.
Nie umiem pisać takich scen jak na końcu ale napisałam i tyle.
Fajnie teraz będzie.
Jakbym była pielęgniarką na położniczym to od razu bym uległa takiemu uroczemu Kubiemu*.*
To rzeczywiście jest moment kluczowy! Ciekawe co będzie rano, gdy alkohol przestanie szumieć im w głowie! Myślałam jednak, że zrobią to na trzeźwo, a tu taki psikus. Myślę, że Kubiakówna rano będzie wściekła, zasranawiam się tylko na kogo, bo tak naprawdę to ona uwiodła Zbyszka:).
OdpowiedzUsuńNo, no! Sporo się teraz zmieni ;) Lubię zakochanych pijanych przyszłych Bartmanów ;D Coś pobudka pewnie miła się nie będzie zapowiadała. Mam nadzieje że przynajmniej będą pamiętać i chociaż skrycie nie będą żałować... Czekam na next!
OdpowiedzUsuńna podium, srututu <3
OdpowiedzUsuńNo masz. Jednak ulegli sobie. Kto by pomyślał, tak to zdzierali koty, ale w sumie kto się czubi ten się lubi. I po raz kolejny sprawdza się to przysłowie. No cóż jedni bawią się w szpitalu a drudzy w urodziny Leny. Kurczę to jakaś ewolucja ? Faktycznie moment kluczowy. Ogarnęły ich emocje i procenty i wyszło co wyszło. Tylko czy z rana będą udawali, ze jest wszytsko w porządku ? Czy Lena da sobie radę ze zdradzą dojść do ołtarza i powiedzieć 'tak', olewając Zbyszka ? Czy zastanowi się i już niedługo podejmie jakąś decyzję ? Sny są prorocze, oni są dla siebie stworzeni. Los cały czas ich do siebie ściąga ! (:
UsuńI jednemu i drugiemu po głowie chodzi to samo.
Dziękuję za odwiedziny na moim blogu, buziaki bezduszna :*
Rzeczywiście to jest moment kluczowy dla wszystkiego. Ich wzajemnej nienawiści do siebie i jej związku z Mateuszem. Alkohol robi swoje, zabija zdrowy rozsądek, ale mimo wszystko uważam, że jakby panna Kubiak kochała swojego narzeczonego to by tego nie zrobiła, a ona od samego wejścia Zbyszka do mieszkania miała wyraźnie go uwodziła, a on jest tylko mężczyzną podatnym na kobiece wdzięki i cóż nie dał rady się oprzeć nawet jeżeli wcześniej deklarował, że ją nie znosi. Rano kiedy wyparują procenty z krwi i wróci zdrowy rozsądek może przyjść panika i pewnie biedy Zbyszek zostanie kozłem ofiarnym ;)
OdpowiedzUsuńKubiakówna i Bartman w takiej scenie.. ajjj coś mi sie wydaje, że ja dziś nie usnę z taką sceną przed oczami *.*
OdpowiedzUsuńbuźka ;)
no tak, co alkohol robi z ludźmi, to mozna zauważyć po Leny zachowaniu.. tylko teraz co będzie jak się obudzi rano i zobaczy jego? oj nie ciekawie, chociaż :) czekam na nowy! :)
OdpowiedzUsuńsplataneserca.blogspot.com zapraszam na coś nowego :)