środa, 4 września 2013

Chciałam więcej, choć miałam już wszystko #3

WŁĄCZ: Maskarada - Kasia Kowalska

Czerwone wino. Idealne na samotny, urodzinowy wieczór. Do połowy pusta butelka prosiła by opróżnić ją do końca. Zawsze miałaś słabą głowę więc może po tej połowie już starczy? Nie, nie dziś. Nie miałaś Mateuszowi za złe, że go dziś nie było, bo wiedziałaś, że musiał teraz z wszystkim się wyrobić byście po ślubie mieli kilka dni dla siebie. Kubiakowie spędzali noc w szpitalu. Cieszyłaś się ich szczęściem i nie gniewałaś, że Michał został przy żonie i synku. Może taki samotny wieczór wyjdzie Ci na dobre? Oby. Za oknem szalała jedna z tych burz, których nienawidziłaś, a wręcz bałaś się. Jednak dawka wypitego wina sprawiała, że nie zwracałaś na nią uwagi. W pomieszczeniu paliło się kilka cynamonowych świeczek. Wpatrywałaś się w małe ogniki, ale Twój stoicki spokój zakłócił dzwonek do drzwi. Miałaś nadzieję, że to tylko komuś z sąsiedztwa zabrakło cukru czy mąki. Chwiejnym ale pewnym krokiem udałaś się ku drzwiom. Jednak pod mianem „ktoś z sąsiedztwa” nie miałaś na myśli Zbyszka.
- Lena? Ty ledwo stoisz na nogach - zaśmiał się widząc w jakim jesteś stanie.
- Zbyszek, Zbyszek – krzyczałaś jednocześnie śmiejąc się – Co cię do mnie sprowadza – Twój humor  i zachowanie względem niego były zupełnie inne niż zazwyczaj.
- Miałam nadzieję, że opiję z Miśkiem narodziny Jego syna – powiedział i wyminął Cię w drzwiach nim zdążyłaś zaprotestować, czy powiedzieć, że nie ma go w domu. Dziwne ale nie chciałaś protestować. To pewnie za sprawą szumiących w głowie procentów – gdzie Kubiak? – zapytał rozglądając się po salonie, który oświetlały jedynie świeczki.
- Tu jestem – zaśmiałaś się opierając o futrynę.
- A ten rozsądniejszy Kubiak? – szelmowski uśmiech doprowadzał Cię do szału. Szału w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
- W szpitalu z Judytą. Zbajerował pielęgniarki i pozwoliły mu zostać na noc – chichotałaś bawiąc się kosmykiem swoich włosów – napijesz się ze mną? Opijemy Antosia i moje starzenie się – wskazałaś na prawie pustą butelkę wina. Złapał ją w ręce i spojrzał na Ciebie sceptycznie – Kubiacy mają bardzo dobrzeeee zaopatrzony barek – uśmiechałaś się figlarnie – Nie daj mi siedzieć samej w urodziny – momentami sama nie rozumiałaś swojego zachowania. Chciałaś być sama ale jak pojawił się Bartman chciałaś jego towarzystwa. Zdecydowanie alkohol nie jest twoim sprzymierzeńcem. W pewnym momencie na zewnątrz rozległ się taki grzmot, że wskoczyłaś prosto w jego ramiona – widzisz, boję się burzy. Musisz zostać – dźgnęłaś go w klatkę piersiową. wyswobodziłaś się z uścisku i sięgałaś drugą butelkę – Zobacz co mam – pomachałaś mu przed nosem. Zbyszek był widocznie rozbawiony Twoim zachowaniem, ale podobało mu się.
- Przekonałaś mnie. Zostaję, ale daj mi to – zabrał od Ciebie butelkę widząc jak nie dajesz sobie rady z korkociągiem – Bezpieczniej będzie jeśli ja to otworze – wyjęłaś jeszcze jeden kieliszek i postawiłaś na stole czekając na kompana z winem. Zbyszek też do trzeźwych nie należał, ale trzymał się o wiele lepiej o Ciebie. No tak jak to mawiał Twój braciszek „lata praktyki”. Kilka chwil później polewał czerwonego napoju do obu kieliszków. Ułożyłaś swoją głowę na jego udach i bawiłaś się guzikami od koszuli.
- Co się stało, że spędzasz swoje święto w samotności? – wypalił ni z tego ni z owego.
- Przecież sam ZB9 uraczył mnie swą obecnością. Setki hotek dałoby się pokroić za takie coś – chichot towarzyszył każdemu z Twoich zdań.
- Lubię Cię taką – pstryknął Ci w nos.
- Jaką?
- Pijaną.
- Pijana jestem łatwiejsza – odpięłaś górny guzik jego koszuli – Jeden guziczek wolny – przejechałaś palcem po odkrytym kawałku ciała – a tak naprawdę to Judka urodziła i lepiej będzie jeśli Miśkowi  przy niej zostanie, Mateusz jest w Londynie i tak zostałeś mi Ty.
- Twój wróg publiczny numer jeden – dopowiedział bawiąc się kosmykiem Twoich włosów.
- Oj bez przesady – westchnęłaś – drugi guzik wolny - Opróżnialiście już trzeci kieliszek. Ty opróżniałaś trzeci, bo Twój kompan pił szybciej. Obojgu coraz bardziej szumiało w głowach, ale tylko Ty ledwo już kontaktowałaś ze światem.
- Zbigniewie, Zbigniewie wszystkie guziczki Twojej koszuli zostały uwolnione. Pochwal się umięśnionym brzuchem – westchnęłaś choć miałaś okazje oglądać jego klatkę niezliczoną ilość razy. Zataczałaś na nagim torsie bruneta różne kształty chichocząc przy tym jak małe dziecko – Wiesz co?
- No dawaj – zaśmiał się.
- Jesteś spoko facet – wbiłaś palec w jego żebro.
- Wypiłaś już za dużo – odgarnął z Twojego czoła kosmyk włosów.
- A propos picia, butelka jest pusta – zauważyłaś i próbowałaś wstać, ale nogi odmówiły Ci posłuszeństwa.
- Ej, ej mała Ty już masz dość – podtrzymał Cię kiedy zachwiałaś się.
- Ty też. Jakie ty masz cudne oczęta – zachichotałaś kiedy trzymał Cię w swoich ramionach i hipnotyzował tymi zielonymi tęczówkami. Palcem wskazującym delikatnie wyznaczałaś drogę od kącika oka do ust. Przejechałaś po dolnej wardze która była sucha. Drgnęła.  Przygryzłaś swoją. Miałaś na nią cholerną ochotę. Chciałaś posmakować tych zaróżowiałych ust, a alkohol wszystko potęgował. Potęgował Twoje pożądanie Jego. To jak wyobrażałaś sobie jak te wargi napierają Twoje. Wyobrażałaś sobie jak zatapiacie się w pocałunku który staje się coraz śmielszy. Jak Twoje ręce błądzą po jego ciele. Lena obudź się. Próbowałaś włączyć swój zdrowy rozsądek ale wtedy on zbliżył się do Ciebie niebezpiecznie blisko. Dzieliły was milimetry. Czujesz jego ciepłu oddech. Stało się to co sobie wyobrażałaś. Co chciałaś. I nie chciałaś. Przywarł do Ciebie. Jego usta smakowały jeszcze winem. Nie broniłaś się, a żądałaś więcej. Kiedy zabrakło wam tchu niechętnie rozłączyliście wasze usta by po chwile znów w nich zatonąć. Odważniej. Wasze języki wdały się w tą grę po raz kolejny. Jego jedna ręka błądziła pod Twoją bluzką, a druga zatapiała się we włosach. Nie wiedziałaś co w Ciebie wstąpiło. Nigdy tak nie postępowałaś. Nigdy nie traciłaś kontroli do tego stopnia. Nigdy tak bardzo nie pragnęłaś więcej. Nie wiele myśląc oplotłaś jego biodra nogami, a ręce zarzuciłaś na szyję. Czekałaś na Jego ruch, a on doskonale wiedział co powinien robić dalej. Po omacku wędrował do Twojej sypialni.  Po drodze pozbyłaś się Jego koszuli. Delikatnie położył Cię na łóżku nie przerywając pocałunku. Dłonie atakującego nie mogły znaleźć stałego miejsca na Twoim ciele, błądziły po całym badając jego delikatność i miękkość.  Ogarnęło was dzikie pożądanie ale się nie śpieszyliście. Powoli każde z was pozbywało się kolejnych części garderoby aż zostajecie zupełnie nadzy. Pod opuszkami palców czujesz fakturę jego umięśnionego ciała. Czułaś jego ciepłe, miękkie usta wszędzie. Ścieżki jakie sobie wyznaczał sprawiały Ci przyjemność. Nie zważając na konsekwencje dążyliście do chwilowego uniesienia. Wasze ciała zostają złączone w jedno. Delektujesz się tym cicho pojękując do jego ucha. Wbijasz paznokcie w jego umięśnione plecy zostawiając na nich kilka kresek. Nie jest brutalny, agresywny, nie narzuca swojego tempa, nie zmusza Cię do czegoś czego nie chcesz. Chcesz wszystkiego co  może Ci teraz dać. Poruszaliście się powolnie wprawiając łóżko w ledwie słyszalne skrzypienie. Kilka chwil przepełnionych rozkoszą niemal równocześnie doprowadziło was do spełnienia. Wyparował z Ciebie przyjęty alkohol ale nadal nie myślałaś racjonalnie widząc nad sobą tą umięśnioną sylwetkę a przed wszystkim jego zielone spojrzenie które czytało z Twych czekoladowych tęczówek jak z otwartej księgi.  Otulona Jego ciepłymi, ciężkimi ramionami odpłynęłaś w objęcie Morfeusza nie myśląc o rannym moralniaku.

***
ASK
Nie wiem co tu wyszło ale chyba nie tak jak to sobie wyobrażałam.
 Nie umiem pisać takich scen jak na końcu ale napisałam i tyle. 
Fajnie teraz będzie.
Jakbym była pielęgniarką na położniczym to od razu bym uległa takiemu uroczemu Kubiemu*.*


7 komentarzy:

  1. To rzeczywiście jest moment kluczowy! Ciekawe co będzie rano, gdy alkohol przestanie szumieć im w głowie! Myślałam jednak, że zrobią to na trzeźwo, a tu taki psikus. Myślę, że Kubiakówna rano będzie wściekła, zasranawiam się tylko na kogo, bo tak naprawdę to ona uwiodła Zbyszka:).

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no! Sporo się teraz zmieni ;) Lubię zakochanych pijanych przyszłych Bartmanów ;D Coś pobudka pewnie miła się nie będzie zapowiadała. Mam nadzieje że przynajmniej będą pamiętać i chociaż skrycie nie będą żałować... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. No masz. Jednak ulegli sobie. Kto by pomyślał, tak to zdzierali koty, ale w sumie kto się czubi ten się lubi. I po raz kolejny sprawdza się to przysłowie. No cóż jedni bawią się w szpitalu a drudzy w urodziny Leny. Kurczę to jakaś ewolucja ? Faktycznie moment kluczowy. Ogarnęły ich emocje i procenty i wyszło co wyszło. Tylko czy z rana będą udawali, ze jest wszytsko w porządku ? Czy Lena da sobie radę ze zdradzą dojść do ołtarza i powiedzieć 'tak', olewając Zbyszka ? Czy zastanowi się i już niedługo podejmie jakąś decyzję ? Sny są prorocze, oni są dla siebie stworzeni. Los cały czas ich do siebie ściąga ! (:
      I jednemu i drugiemu po głowie chodzi to samo.

      Dziękuję za odwiedziny na moim blogu, buziaki bezduszna :*

      Usuń
  4. Rzeczywiście to jest moment kluczowy dla wszystkiego. Ich wzajemnej nienawiści do siebie i jej związku z Mateuszem. Alkohol robi swoje, zabija zdrowy rozsądek, ale mimo wszystko uważam, że jakby panna Kubiak kochała swojego narzeczonego to by tego nie zrobiła, a ona od samego wejścia Zbyszka do mieszkania miała wyraźnie go uwodziła, a on jest tylko mężczyzną podatnym na kobiece wdzięki i cóż nie dał rady się oprzeć nawet jeżeli wcześniej deklarował, że ją nie znosi. Rano kiedy wyparują procenty z krwi i wróci zdrowy rozsądek może przyjść panika i pewnie biedy Zbyszek zostanie kozłem ofiarnym ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kubiakówna i Bartman w takiej scenie.. ajjj coś mi sie wydaje, że ja dziś nie usnę z taką sceną przed oczami *.*
    buźka ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. no tak, co alkohol robi z ludźmi, to mozna zauważyć po Leny zachowaniu.. tylko teraz co będzie jak się obudzi rano i zobaczy jego? oj nie ciekawie, chociaż :) czekam na nowy! :)


    splataneserca.blogspot.com zapraszam na coś nowego :)

    OdpowiedzUsuń

Liczby